Ewa Tomaszek

Ewa Tomaszek

  • Autor: Beata Michalik
  • 08 maj 2017 12:35 (aktualizacja: 09 maj 2017 09:51)

Czego oczekują klienci kupujący meble kuchenne?

"Dzisiejszy klient nie ma czasu na przemierzanie kilometrów sklepów w poszukiwaniu rozwiązań do swojej kuchni. Chcę, aby nasze studia dały naszym klientom możliwość urządzenia kuchni „od A do Z” w jednym miejscu, w 100% kompleksowo." - mówi Ewa Tomaszek, założycielka sieci Max Kuchnie.

Jaki był rok 2016 dla sieci Max Kuchnie, firmy Galicja Tomaszek i Pani, jako szefowej i założycielki całego przedsiębiorstwa?

Rok 2016 był kolejnym, bardzo dobrym czasem dla sieci Max Kuchnie. Poza dalszym wzrostem rozpoznawalności marki, nowymi bardzo atrakcyjnymi studiami, które nam zaufały i przyłączyły do nas, twardym faktem świadczącym o sukcesie był znaczny wzrost obrotów sieci. Oczywiście zwieńczeniem tych sukcesów było zdobycie wyróżnienia „Człowieka Roku 2016”, które jest ściśle związane z siecią Max Kuchnie. Ta forma uznania dodatkowo przypieczętowała sukcesy 2016 roku.

Sieć Max Kuchnie przekroczyła już liczbę 300 studiów kuchennych. Czy to satysfakcjonująca liczba? Proszę opowiedzieć o planach dalszego rozwoju.

Tak, 300 studiów to stanowczo satysfakcjonująca liczba. Oczywiście w Polsce studiów mebli kuchennych jest znacznie więcej i wiele z nich chciałoby nawet jutro przyłączyć do naszej sieci. Ale moja polityka i strategia dla sieci to między innymi mocna selekcja studiów. Do sieci zapraszam wyłącznie te firmy, które świadczą usługi na określonym, wysokim poziomie. Zatem jeśli rok 2017 nie przysporzy mi znacznej ilości kolejnych punktów, to bynajmniej nie będzie oznaczać, że osiedliśmy na laurach, tylko dokonujemy mocnej selekcji, która w rezultacie będzie tylko i wyłącznie wzmacniać potęgę i jakość sieci. Jeśli chodzi o plany dalszego rozwoju, to będziemy się zwyczajnie trzymać obranej trzy lata temu strategii i konsekwentnie ją realizować. Ostatnie lata pokazały, że nasz ster ustawiony jest w dobrym kierunku, zatem żadnych zwrotów nie przewiduję. Plan na 2017 to rozwój naszej misji „Cała kuchnia w jednym miejscu” – co w dużym skrócie oznacza, że chcemy kompleksowo poszerzyć ofertę naszych studiów o takie produkty, jak: podłogi, drzwi, oświetlenie. To bardzo skomplikowany projekt i na pewno nie zamkniemy się z nim w 2017 r., ale „wszystkie ręce na pokład”, żeby plan się ziścił w najbliższym pięcioleciu. Po co to wszystko? Cóż, dzisiejszy klient nie ma czasu na przemierzanie kilometrów sklepów w poszukiwaniu rozwiązań do swojej kuchni. Chcę aby nasze studia dały naszym klientom możliwość urządzenia kuchni „od A do Z” w jednym miejscu, w 100% kompleksowo.

Prowadzi Pani biznes rodzinny, jakie są tego plusy i minusy?

(Śmiech). To bardzo dobre pytanie! Pewnie wielu biznesmenów nie wyobraża sobie prowadzenia biznesu z rodziną, mówiąc że z rodziną wychodzi się wyłącznie dobrze na zdjęciu. Cóż, mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że w moim przypadku nasze rodzinne koneksje wychodzą mi na dobre. W Galicji Tomaszek mam dzisiaj już trzy pokolenia. Zaczynając od założycieli – rodziców męża – kończąc na naszej córce i jej mężu. Oby i ich dzieci kontynuowały ten biznes. Ale wracając do odpowiedzi. Na przestrzeni ostatnich 25 lat doszliśmy do perfekcji we wspólnym prowadzeniu firmy. Mąż odpowiada za kwestie finansowe, a ja pełnię rolę kreatora i stratega. Nasze role zawsze konfrontujemy, szukamy złotego rozwiązania i wdrażamy pomysły w życie. Oczywiście, że zdarzają się konflikty, bo wspólnie zarządzamy bardzo dużymi i trudnymi projektami, ale to przecież ludzkie i naturalne. W zasadzie zawsze te nasze „biznesowe wymiany spornych opinii” zawsze prowadzą do dobrych rozwiązań. Dowodem na to jest to, gdzie dzisiaj jesteśmy jako Galicja. A nie ukrywam, że nasz „łańcucki rodzinny biznes” zaczyna być rozpoznawalną marką nie tylko w Polsce, ale i też w Europie. W jednym zdaniu – jestem absolutną zwolenniczką rodzinnych biznesów. Polecam każdemu (śmiech).

WASZE KOMENTARZE (0) + DODAJ KOMENTARZ