Koronawirus przemeblował polski rynek mebli. Czy branża wyjdzie z kryzysu?
Każdy tydzień epidemii oznacza dla polskich meblarzy nawet miliard złotych strat. Zatrzymuje się produkcja i sklepy, pracownicy tracą pracę. To największy od lat kryzys, z jakim branża ma do czynienia. Jakie są scenariusze dla polskich mebli? Rozmawiamy z Tomaszem Wiktorskim, analitykiem rynku, założycielem agencji B+R Studio Analizy Rynku Meblarskiego.
Koronawirus zdecydowanie pogorszył kondycję polskiej branży meblowej. Jakie wymieniłby Pan główne i najważniejsze zagrożenia dla rynku meblowego w obecnej sytuacji?
Sytuacja jest bardzo poważna, a w przypadku wielu firm wręcz dramatyczna. Myślę, że takiego kryzysu nie mieliśmy w historii polskiej branży meblowej jeszcze nigdy. Stracą wszyscy bez wyjątku – duzi i mali gracze. Głównym problemem jest zatrzymanie popytu, które dotyczy rynku krajowego i rynków eksportowych. Za nim idzie oczywiście od razu zatrzymanie biznesowego krążenia i wstrzymanie płatności, co natychmiast blokuje wszystko, do czego sprowadza się biznes. Mamy zatem do czynienia z sytuacją bezprecedensową.
Nie jest to kryzys finansowy, z jakim mieliśmy do czynienia chociażby w roku 2008 i kolejnych. Ograniczenia w handlu dotyczą w istocie wszystkich najważniejszych rynków eksportowych, w ślad za nimi idą także ogromne utrudnienia w transporcie. Cześć fabryk pracuje, duża część jednak już zamknęła lub wkrótce zamknie produkcję. Cały rynek meblarski dosłownie przewraca nam się jak kostki domina. Światełkiem w tunelu jest internet, ale w zależności od grup mebli realizujemy w sieci zaledwie od 7 do 20% transakcji. To o wiele za mało, aby utrzymać cały rynek. Ważnym czynnikiem, który pogarsza kondycję polskiego meblarstwa jest również tzw. wskaźnik ufności konsumenckiej, który obecnie dramatycznie pikuje w dół. Wszyscy boją się, co będzie jutro, w związku z czym wstrzymujemy się decyzjami zakupowymi.
Rząd proponuje pewne działania, firmy meblowe uważają je za niewystarczające i wysuwają swoje propozycje, prosząc o radykalne kroki. Jakie działania pomogłyby firmom przetrwać obecny kryzys?
Spróbujmy spojrzeć na tę sytuację z praktycznego punktu widzenia. Otrzymaliśmy formalny zakaz prowadzenia handlu chociażby w placówkach wielkopowierzchniowych. Z drugiej strony ludzie dostali zakaz wychodzenia z domu pod rygorem karnym. Mamy więc administracyjnie zamknięte możliwości prowadzenia działalności gospodarczej, a z drugiej strony ta sama administracja oczekuje, że zobowiązania publiczne będą regulowane. Absolutnie nie da się tego wykonać. Niezbędne jest więc, z naszego punktu widzenia, zawieszenie danin publicznych.
Jakie straty mogą ponieść firmy meblowe?
Przychody branży meblowej na ten rok były szacowane na 52 mld złotych. Każdy tydzień, w którym firmy nie pracują, generuje stratę rzędu 1 mld złotych. Oczywiście są w tym koszty zmienne i stałe. Wynagrodzenia i usługi zewnętrzne stanowią w branży ok. 30%. Sami pracownicy etatowi plus daniny publiczne to ok. 20%. Każdy tydzień bez pracy to więc 200 mln zł strat z tytuły samych kosztów pracowniczych – ludzie mają umowy, należy im oczywiście zapłacić, nawet jeśli nie pracują.
Każdy kolejny tydzień generuje dodatkowe straty. I nie mówimy tu o sytuacji, że mamy zmniejszony ruch w biznesie – ten ruch właściwie i praktycznie zamarł. Meblarze nie mają obecnie ani możliwości prowadzenia biznesu, ani możliwości zmiany modelu biznesu – nie wywiozą przecież z dnia na dzień mebli na inne rynki, ponieważ wszystkie są dla nich zablokowane. Aby dać szansę na względne ustabilizowanie sytuacji, ludzie powinni dostać pensje w formie odszkodowań, a producenci muszą zostać zwolnieni z danin publicznych. Firmy nie powinny być w takiej sytuacji obarczane wynagrodzeniami za swoich pracowników, a propozycje państwo dla samozatrudnionych i mikroprzedsiębiorców powinny być rozszerzone daleko i odważnie na większe firmy.
Najwięksi europejscy producenci mebli to Niemcy i Włochy. Włochy całkowicie wstrzymały działalność produkcyjną w związku z epidemią, podobny los być może wkrótce czeka i Niemcy i Polskę. Co to oznacza dla globalnego rynku mebli? Jakie mogą być scenariusze?
W Europie wszyscy producenci mebli mają podobnie trudną sytuację. Uważam, że w tej sytuacji lepsze byłoby całkowite zatrzymanie produkcji na miesiąc np. dotyczące całej Unii Europejskiej, zatrzymanie epidemii i próba odbudowania tego, co było. Jeżeli będziemy działać powoli, to przedłużający się marazm będzie jeszcze gorszy dla gospodarki i kondycji firm meblowych. Z tego kryzysu wszyscy wyjdziemy podobnie poturbowani. Niektóre polskie firmy mają jednak trudniejszą sytuację, ponieważ nie wszystkie mają odłożone środki aby przetrwać najbliższe miesiące, nawet bez produkcji. Są tacy, którym środków starczy jedynie na dwa tygodnie – nie odłożyli „zapasów”, ponieważ ciągle się rozwijali i inwestowali. Można by powiedzieć, że są w gorszej sytuacji trochę na własne życzenie – jeśli ciągle inwestujesz i nie masz zabezpieczenia w postaci „poduszki finansowej” na czas kryzysu, to niestety w takiej sytuacji może być bardzo źle. I w przypadku wielu polskich firm tak właśnie się dzieje.
Jak się wydaje, wiele firm w Europie Zachodniej jest lepiej przygotowanych na złe czasy, mówię tutaj w szczególności o przedsiębiorstwach niemieckich, w gorszej sytuacji jest zapewne sporo firm włoskich. Myślę, że 25 czy 35% to minimum strat, jakie poniesie polskie meblarstwo w tym roku, zakładając, że epidemia potrwa tylko dwa lub trzy miesiące. Realistycznie myśląc, może to być i 40% spadków.
Co z Chinami? W jaki sposób obecna sytuacja może zmienić ich pozycję na globalnym rynku mebli?
To bardzo ciekawa kwestia, na ile z obecnej sytuacji obronną ręką mogą wyjść firmy chińskie. Myślę, że, po pierwsze, są trzy miesiące przed nami jeśli chodzi o skutki epidemii i już wychodzą z fali, w której środek gospodarka europejska właśnie wpadła. Nie sądzę natomiast, aby moce produkcyjne jakoś istotnie przeniosły się w inne miejsca. Duże znaczenie odgrywać ciągle będzie logistyka, dostęp do surowców i pewna specjalizacja, czy to stylistyczna czy technologiczna. Zakładam, że moce produkcyjne zostaną w tych miejscach, w których są. Pytanie jest inne: jeżeli firmy europejskie zaczną wpadać w trudności finansowe, czy nie będzie to czas na inwestycje ze strony kapitału azjatyckiego. Tu mamy duży znak zapytania.
Jeszcze zanim epidemia wybuchła we Włoszech i dotyczyła tylko Chin, zakładałem, że konsekwencją epidemii koronawirusa w Chinach powinna być zwiększona intensywność inwestycji chińskich poza Chinami, czyli dywersyfikacja miejsc produkcji i dostawy, tak, by w sytuacji, gdy ponownie pojawi się zagrożenie epidemiologiczne mieć tzw. przesunięcie w fazie, oznaczające, że jeżeli nie możemy dostarczać z jednej części świata, dostarczamy z drugiej. Obecna sytuacja wyraźnie będzie sprzyjała zakupom inwestycyjnym, a z każdym dniem wyceny firm w trudnej sytuacji będą niższe.
Zespół B+R Studio wydał na początku 2020 roku 10. edycję raportu Polskie Meble Outlook. Jak podsumowałby Pan wyniki branży meblarskiej w ciągu ostatnich lat? Jak widzi Pan kondycję branży w perspektywie kolejnego dziesięciolecia? Czy będziemy sprzedawać więcej mebli?
Jeśli mamy patrzeć na perspektywę następnych dziesięciu lat, nawet przy założeniu, że epidemia koronawirusa potrwa dłużej niż wszyscy myślimy, w końcu się jednak odbijemy i realne jest, że będziemy sprzedawać nawet dwa razy więcej mebli niż dotychczas. Pomimo wszystkich możliwych ograniczeń konsumpcji, pomimo nawoływań do realizowania założeń gospodarki obiegu zamkniętego, ludzie konsumować, bo po prostu lubią. Podobne wątpliwości, co będzie z polskimi meblami mieliśmy w roku 2001 czy 2002, kiedy także był kryzys w Polsce czy w latach 90-tych, kiedy się załamał rynek rosyjski. Wielokrotnie pokazaliśmy, że umiemy, że jesteśmy głodni sukcesu. Polakom ciągle bardzo chce się pracować. Cały czas jest możliwe, aby za 10 lat sprzedaż eksportowa polskich mebli wyniosła ponad 100 mld złotych.
Co zmieni dzisiejszy kryzys? Na pewno przyspieszy kwestię automatyzacji i digitalizacji. Zwiększymy wydajność. Rozwiną się systemy telekonferencji i pracy zdalnej. Nie mam też wątpliwości, że za 10 lat ludzie dalej będą używać mebli. Zastanawiam się natomiast, jak się zmieni sposób na mieszkanie Polaków. Przez szereg lat ludzie migrowali do miast, parę lat temu mieliśmy już odwrócenie tej tendencji, czyli więcej ludzi wyjechało z miast niż do nich przybyło. Jak będzie teraz? Czy kryzys wywołany koronawirusem zmieni nasze zwyczaje? I w jaki sposób? To pytania, na które odpowiedź przyniosą najbliższe lata.
Rozmawiała: Justyna Łotowska
Tomasz Wiktorski, założyciel B+R Studio Analizy Rynku Meblarskiego
Opracowuje strategie dla rynku meblarskiego, prowadzi projekty badawcze i doradcze, realizuje badania preferencji estetycznych oraz zachowań konsumenckich. Od 2003 roku współpracuje z Ogólnopolską Izbą Gospodarczą Producentów Mebli. Pracuje w Grupie Roboczej ds. Krajowych Specjalizacji Inteligentnych przy Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii. Uczestniczył w przygotowaniu i realizacji takich przedsięwzięć jak: Program Flagowy Polskie Meble, Radomsko Mebluje , Krajowe Specjalizacje Inteligentne, Branżowy Program Promocji, Sektorowy Program Badawczy, Dobroteka i Laboratorium Apartament Przyszłości i wielu innych. Realizuje kontrakty i zlecenia dla dużych, średnich i małych firm meblarskich. Regularnie publikuje wyniki prac badawczych, raporty rynkowe oraz felietony. W 2019 roku wyróżniony przez radę izby meblarskiej tytułem „Ambasador Meblarstwa”
WASZE KOMENTARZE (0) + DODAJ KOMENTARZ