• Autor: Katarzyna Hryniewicka
  • 27 gru 2013 18:01 (aktualizacja: 29 cze 2012 00:00)

Między rynkami - nieruchomości a meble

U progu kryzysu gospodarczego wielu meblarzy w załamaniu się sektora budowlanego i rynku nieruchomości upatrywało prawdziwej katastrofy. Teraz wielu z nich widzi sytuację w innych barwach, racjonalizując i urealniając wpływ zamieszania na rynku nieruchomości na kondycję przedsiębiorstw produkujących meble.

„Kto kupuje meble w Polsce? – ci którzy mają je gdzie ustawić” – ta żartobliwa wypowiedź, choć z pewnością trywialna, nie jest wcale pozbawiona sensu. Dodatkowo zawiera ona w sobie odpowiedź na inne, bardziej złożone pytanie – na czym polega zależność między szeroko rozumianym rynkiem nieruchomości a branżą meblarską. 

Otóż poziom inwestycji budowlanych w kraju, liczba oddanych mieszkań i domów, a także – co być może najważniejsze – cena nieruchomości wystawianych na sprzedaż zarówno na rynku developerskim, jak i wtórnym wydatnie przekłada się na popyt na meble. Kiedy jeszcze kilkanaście miesięcy temu pytaliśmy producentów mebli o skutki kryzysu, wielu z nich deklarowało, że załamanie się budownictwa będzie miało katastrofalne skutki dla meblarstwa. Według prognoz z tamtego czasu, spadek liczby oddawanych do użytku nieruchomości i zmniejszenie szans na zakup własnego „M” będzie poważnym ciosem dla większości przedsiębiorstw meblowych kierujących swe produkty nie na eksport, ale przede wszystkim na rynek krajowy. Z drugiej strony, kiedy przygotowując ten artykuł prosiliśmy o opinie na temat wpływu sytuacji na rynku nieruchomości na kondycję meblarstwa, wiele z opinii jednoznacznie wskazywało na to, że jest on śladowy i w zasadzie nie ma znaczenia.

W powszechnej opinii panuje przekonanie, że głównym stymulatorem pobudzania popytu na meble jest budownictwo, a zwłaszcza nowo oddawane mieszkania. Nie do końca jest to zgodne z rzeczywistością. Na podstawie szczegółowej analizy, którą przeprowadzałem kilka lat temu, ponad 80% mebli kupowanych jest na wymianę w istniejących zasobach mieszkaniowych, a tylko niecałe 20% trafia do nowych mieszkań.  – wyjaśnia Andrzej Rychel, dyrektor handlowy firmy Gała Meble.

Skąd taka rozbieżność opinii wśród producentów? Co najbardziej paradoksalne, obie te skrajnie różne deklaracje mogą być prawdziwe. A to dlatego, że realny wpływ sytuacji w budownictwie i rynku nieruchomości, firmy oferujące artykuły wyposażenia wnętrz – w tym także meble – będą mogły odczuć dopiero za jakiś czas.

Rynek deweloperski a meble

Wskaźników pozwalających diagnozować sytuację na rynku nieruchomości jest co najmniej kilkanaście. Wśród najważniejszych jest wspominana już liczba nowo oddanych do użytku mieszkań, a także wysokość cen, jaką osiąga metr kwadratowy nieruchomości w poszczególnych miastach, długość okresu, jaki upływa od wystawienia oferty sprzedaży do zrealizowania transakcji i oczywiście – dostępność oraz koszty kredytów w złotówkach i walutach obcych. Informacje te są systematycznie aktualizowane i uzupełniane przez specjalistów z takich firm jak m.in. Home Broker i Open Finance, a także Metrohouse, Expander i szybko.pl, którzy nieustannie monitorują rynek. W chwili, gdy przygotowywaliśmy to wydanie „Mebli Plus”, najnowsze raporty ww. firm, na które w dalszej części artykułu będziemy się powoływać, pochodzą z maja i czerwca.

Najwyraźniej zauważalnym trendem na rynku nieruchomości – zarówno pierwotnym jak i wtórnym, jest spadek cen. I to zarówno ofertowych i transakcyjnych. Według różnych szacunków tylko w maju, w porównaniu do odczytu kwietniowego przeciętne ceny metra kwadratowego spadły o ok. 0,2%- 0,9%. Wysokość tego wskaźnika jest niższa niż w pierwszych miesiącach tego roku, co mogłoby wskazywać na to, że spadki powoli wyhamowują, jednakże, jak zauważają eksperci może to również wynikać z rozpoczęcia „wysokiego sezonu” w branży i zauważalnego wzrostu liczby zawieranych transakcji. Home Broker – dla przykładu zanotował ich o niemal 10% więcej niż w marcu. Ten sezonowy wzrost nie musi jednak wcale zwiastować dużego i stałego ożywienia na rynku.

Trudno jest mi więc oceniać, czy i jaki wpływ na osiągane wyniki sprzedażowe miały przeceny na rynku nieruchomości. Jeśli jednak miernikiem może być dynamika sprzedaży na rynku polskim (rok/rok), to za okres styczeń – maj 2012 w stosunku do tego samego okresu czasu rok poprzedniego wzrost sprzedaży wynosi prawie 20%. W jakimś więc stopniu pomogło to w zwiększeniu sprzedaży, ale nie przeceniałbym znaczenia tego faktu i nie upatrywał jego decydującego wpływu. – mówi Andrzej Rychel.

Wiele w kwestii poziomu sprzedaży zależy od samych producentów i ich dystrybutorów. Nie są oni bowiem zupełnie bezradni w stosunku do obecnej sytuacji. Wiele firm podejmuje działania mające na celu minimalizację niekorzystnej koniunktury, niekiedy łącząc przy tym siły z partnerami zupełnie nieoczekiwanymi np. deweloperami. Przykładem takiego działania jest m.in. Black Red White i Euro Styl – jeden z trójmiejskich developerów, która realizuje właśnie inwestycję w Gdyni. Oferta przygotowana przez te przedsiębiorstwa zakłada nagrodzenie bonami osób, które do końca czerwca zdecydują się na zakup 3 lub 4-pokojowego mieszkania w budynku przy ul. Gorczycowej 3. Bon na kwotę 10 lub 15 tys. zł można zrealizować w gdańskim salonie meblowym Black Red White i kupić za niego meble i artykuły wyposażenie wnętrz.

Statystyczne paradoksy

Próby zwabienia klienta wszelkimi możliwymi metodami są jak najbardziej uzasadnione. Zwłaszcza, że – jak pokazują najnowsze badania – znacznemu wydłużeniu uległ okres, jaki przeciętnie mija od wystawienia nieruchomości na sprzedaż do jej faktycznej sprzedaży. Obecnie wynosi on rekordowe 168 dni, w którym zawiera się statystyczne studniowe poszukiwania nabywcy.

Pozostały okres, jaki upływa od zawarcia umowy przedwstępnej do podpisania umowy ostatecznej, w uproszczeniu traktuje się jako czas potrzebny do zdobycia finansowania. Dla transakcji sfinansowanych w maju przekroczył on 61 dni, co oznacza, że trwa już dwa miesiące. Trudno uznać to za pozytywny symptom. - mówi Katarzyna Siwek z Home Broker.

Dużo do myślenia o kondycji rynku nieruchomości mówi również fakt, że pierwszy raz od 4,5 roku średnia powierzchnia mieszkania oferowanego przez developerów jest niższa niż 60 m2. W cenie są mieszkania niewielkie, dwu i trzypokojowe, które pozwalają przeciętnej trzyosobowej rodzinie na spokojne samodzielne życie, a jednocześnie są bardziej dostępne niż apartamenty, które w 2007 i 2008 roku stanowiły gros z oferowanych nieruchomości. Podobny trend można zauważyć w budownictwie domków jednorodzinnych. Obecnie średnia powierzchnia takiego budynku oscyluje wokół jedynie 140 m2 i wynosi o kilka mniej niż w czasie trwania szczytu hossy.

Co oznacza to dla producentów mebli? Z jednej strony może być sygnałem, że Polacy bardzo ostrożnie podchodzą do wydatków i „mierzą siły na zamiary”, nie trwoniąc funduszy na zbytki. Z drugiej zaś jest pozytywnym dowodem na to, że potencjalni klienci salonów meblowych mimo trudności realizują swoje marzenia i kupują – a więc są w stanie utrzymać się wśród grup konsumujących dobra. I to mimo że generalnie nastroje polskich konsumentów, jak wynika nie tylko z analiz specjalistów od nieruchomości, ale również z rozlicznych badań socjologicznych – nie są dobre. Polacy, bombardowani ze wszystkich stron groźbą napływającego kryzysu, który ma dopiero zawitać do kraju, spodziewają się raczej wzrostu bezrobocia i kosztów utrzymania niż zwiększenia dostępności mieszkań.

Owoce EURO 2012

WASZE KOMENTARZE (0) + DODAJ KOMENTARZ